Bo on widzi psa kawałek dalej

Sytuacja jakich wiele: jestem z psem na porannym spacerze: pies na długiej smyczy, ja z białą laską. Idziemy sobie spokojnie. W pewnym momencie pies lekko zaczyna ciągnąć, a mijający mnie człowiek mówi: „Bo on widzi psa kawałek dalej, dlatego ciągnie”. krótka, prosta, a jakże pożyteczna informacja. Szkoda, że tak wiele osób nie pomyśli, że niewielkim kosztem mogą niewidomemu psiarzowi ułatwić życie.

Opublikowano Dzień za dniem | Otagowano , , , | Dodaj komentarz

Kolejne pozytywne zaskoczenie

Przed chwilą opisałam sytuację, gdy mama bardzo sensownie edukowała swoje dziecko na temat pracy psa przewodnika. Ten wpis przypomniał mi kolejne pozytywne zaskoczenie, którego nie opisałam. A było to tak: Kilka razy zastanawialiśmy się z mężem czy wybrać się do karczmy w stylu góralskim w pobliżu miejsca naszego zamieszkania. Nie szliśmy tam, bo ceny wydały nam się bardzo wysokie, a muzyka nie w naszym stylu, bo na zewnątrz było słychać disco polo. W końcu jednak stwierdziliśmy, że może zobaczymy i najwyżej wyjdziemy, jeśli nam się nie spodoba. Weszliśmy więc i pierwszym miłym zaskoczeniem był brak disco polo. Ceny niestety były wysokie. W miarę przystępne wydały nam się placki ziemniaczane z oscypkiem i szpinakiem. Jednak wypatrzyliśmy też pieczoną rybę, na którą nabraliśmy ochoty. Gdy przyszedł kelner, dowiedzieliśmy się, że ryba to nie filet, tylko taka ryba upieczona w całości. Kelner zachęcił nas, że dziś to danie jest w promocji, więc kosztuje sporo mniej niż normalnie. – Ale cała ryba? Będą w niej ości, trudno będzie jeść. – Rozprawialiśmy. W końcu jednak doszliśmy do wniosku, że raz kozie, a może raczej rybie śmierć i spróbujemy. Może jakoś damy radę. Całą tę dyskusję słyszał kelner, ale jej nie komentował. Zamówiliśmy zatem wspomnianą rybę i z lekkim niepokojem czekaliśmy, co będzie dalej. Gdy kelner przyniósł zamówienie, powiedział: – Żeby państwu było łatwiej jeść, to kucharz wyjął z ryby kręgosłup i wszystkie duże ości, więc mogą być tylko małe. Mam nadzieję, że będzie łatwiej i że będzie państwu smakowało.

Zabraliśmy się do jedzenia i wyszło na to, że ości wcale nie było tak dużo. Udało nam się zjeść całe nasze porcje ryby, a pieczone ziemniaczki i zielenina do tego, to już była poezja.

Pan kelner zaskoczył nas bardzo pozytywnie tym, że pomyślał, żeby nam jedzenie ryby ułatwić. Słyszał naszą dyskusję, że będzie nam trudno, ale wprost o pomoc nie prosiliśmy. Dlatego tym bardziej brawo dla pana. Na szczęście mieliśmy przy sobie gotówkę i mogliśmy docenić go napiwkiem.

Opublikowano Dzień za dniem | Otagowano , , | Dodaj komentarz

Grunt to edukacja

Edukacja trwa bez przerwy – przynajmniej ta życiowa nie ma niedzieli ani ferii. Przekonałam się o tym dziś późnym popołudniem. Stałam sobie na znanym mi tramwajowym przystanku, gdy nagle usłyszałam pewną mamę mówiącą do dziecka: -Zobacz, to pies przewodnik. Wiesz, to taki pies, który pomaga osobom niewidomyym. Nie można mu przeszkadzać, bo to jest jego praca i nie można go głaskać ani wołać.

  • A jak pies pomaga? – Zapytało dociekliwe dziecko.
  • – On panią prowadzi. Pani wydaje mu komendy, a on pokazuje, gdzie jest np. przejście dla pieszych albo drzwi do tramwaju.
  • – Tak, tak, wszystko się zgadza – potwierdziłam.
  • Niby takie wyjaśnienia nie są niczym niezwykłym, ale zszokowało mnie to, że pani wiedziała, że to ja wydaję psu komendy i ja jestem szefem. Zwykle ludzie mówią, że to piesek wszystko wie, piesek wie gdzie idzie, a ja nie muszę myśleć i kontrolować przestrzeni, a tylko idę sobie podczepiona do psa jak do holownika. Okazuje się, że przechodnie też potrafią pozytywnie zaskoczyć.
Opublikowano Dzień za dniem | Otagowano , , , , , | Dodaj komentarz

Żywe drogowskazy

Idziesz sobie człowieku osiedlową ścieżką i nie wiesz, że jesteś żywym drogowskazem. Może nawet obraziłbyś się, gdybyś usłyszał, że jesteś kimś takim. Na podstawie statystyk zakładam, że jako osoba należąca do większości społeczeństwa pewnie widzisz lepiej ode mnie, a jeśli widzisz lepiej ode mnie, to masz więcej informacji, które pozwalają Ci z tej śnieżno-solno-błotnistej brei wyłonić ścieżkę. Jeśli więc ty idziesz po ścieżce, idę za tobą. Gorzej jeśli postanowiłeś akurat przejść na skróty przez jakieś bezdroże, na którym przestanę Cię słyszeć i zostanę bez żadnej informacji. Zatem, żywy drogowskazie, zimą c hodź po ścieżkach i nie znikaj nagle. Jeśli widzisz, że się waham, gdzie jest ścieżka, bo z wszechobecnej brei ciężko coś laską wygrzebać, zaoferuj pomoc lub sensowną podpowiedź. Słowa ”tam i tamtędy” nic mi nie powiedzą, ale informacja, że ścieżka jest dwa kroki na lewo – już tak.

Opublikowano Dzień za dniem | Otagowano , , | Dodaj komentarz

Ja to starej daty jestem

W sobotę wybraliśmy się z mężem, żeby kupić kanapę. Mieliśmy już mniej-więcej upatrzony model, ale chcieliśmy obejrzeć jeszcze inne. Kanapa nie należała do najtańszych, ale postanowiliśmy zainwestować w coś porządnego. Nasz wybór, prawda? Trafiliśmy do dużego salonu meblowego. Trochę się tam pokręciliśmy, zobaczyliśmy to i owo, ale potrzebowaliśmy się o różne rzeczy dopytać. Jakoś nie było zbyt wielu pracowników. W pewnej chwili podeszła do nas pani o stanowczym i niezbyt miłym głosie:

  • Kanapy szukacie? – Zapytała.
  • – Tak – odpowiedziałam – szukamy kanapy (i tu padła nazwa).
  • – Ta kanapa będzie dla Was za droga, chodźcie na górę, tu macie tańsze. Rozejrzyjcie się, bo my nie mamy czasu. W tygodniu to mamy więcej, ale w sobotę, nie dajemy rady.
  • Pani zostawiła nas i poszła. Na szczęście po dłuższej chwili, gdy już mieliśmy wyjść z niczym, zjawiła się inna, która na wszystkie nasze pytania odpowiedziała i spisała z nami zamówienie. Ta pierwsza pani natomiast dla innych klientów znalazła czas i usłyszeliśmy, jak mówi do nich: „Ja to starej daty jestem…”.
  • Tak, droga pani, wszystko się zgadza. Pani jest bardzo starej daty, a stereotypy dotyczące niepełnosprawności trzymają się w pani głowie aż miło. A oto one:
  • 1. Niepełnosprawni muszą mieć wszystko najtańsze.
  • 2. Do niepełnosprawnych, nawet nieznajomych, mówi się na ty.
  • 3. Niepełnosprawni przecież nie pracują, a więc mają nieograniczony czas wolny.
Opublikowano Dzień za dniem | Otagowano , | Dodaj komentarz

Czy jest ktoś inny w domu

„Ktoś inny” w tej historii znaczy „ktoś normalny, ktoś lepszy od was, ktoś bardziej pasujący do mojego obrazu świata…”. Treści przekazu zawartego w tych dwóch słowach można by mnożyć, zawsze jednak będzie to oznaczało kogoś bardziej zwyczajnego, lepszego od nas i nie stwarzającego problemów, które burzą ustalone schematy. Ale od początku. Kilka dni temu do naszego domu przyszedł listonosz z listem poleconym do mojego męża. Mąż wyszedł odebrać list i chciał podpisać tak, jak robi to zwykle. Jednak pan listonosz tonem nieznoszącym sprzeciwu oraz nacechowanym wyższością zażądał czytelnego podpisu i wpisania daty. Mąż odpowiedział zgodnie z prawdą, że trudno mu czytelnie podpisać, a poza tym, wg orzeczenia Sądu Najwyższego podpis nie musi być czytelny. Na to pan doręczyciel, czy może raczej należałoby nazwać go dręczycielem, upierał się, że czytelny własnoręczny podpis oraz data musi być wpisana i koniec. Żadne tłumaczenia nie pomagały. Pan niby przepraszał, ale takim tonem jak by to mój mąż robił mu krzywdę. „Jest ktoś inny w domu?” – listonosz zaczął się dopytywać coraz natarczywiej. „Nie, nie ma” – odpowiedział mój mąż. Wprawdzie byłam i ja i pies, ale żadne z nas czytelnie pisać nie umie, więc dla pana listonosza nie było nikogo. W końcu jakoś list wydał i wpisał datę, ale tak, jakby zrobił nam ogromną łaskę.

Wczoraj natomiast mnie to dopadło. Byłam sama z psem w domu i znowu przyszedł pan z listem poleconym do mojego męża. Śpiewka była ta sama: czytelny podpis i data. Znów nie pomagały tłumaczenia, że czytelnie się nie podpiszę, że w banku i w innych miejscach mój nieczytelny podpis honorują. Pan stwierdził autorytatywnie, że on wie, jakie są wymagania. Ponieważ ta cała sytuacja ogromnie mnie zirytowała, powiedziałam, że jeśli chce, to pies może się podpisać. Kto wie, może zrobi to lepiej ode mnie. W końcu jakoś się podpisałam, choć pan nie raczył mnie uprzedzić, że będę pisać na tablecie, a nie na kartce, ale daty nie wpisałam. Pewnie pan w bezmiarze swej łaskawości i współczucia dla tych tam (no wiecie) sam tę datę wpisał. List wydał ze złością i fukaniem.

Rozumiem, że można czegoś nie wiedzieć, o czymś nie słyszeć, z czymś się nie zetknąć, ale żeby tak się okopać w swoim uporze. Coś mi się wydaje, że ilość betonu w głowie tego pana wystarczyłaby, żeby porządnie wzmocnić tamę w Solinie. Zobaczymy, co będzie przy okazji odbioru następnego listu. Podejrzewam niestety, że „zabawa” się powtórzy.

Opublikowano Dzień za dniem | Dodaj komentarz

Ale on jest na pewno towarzyski

Dzień doBryś wszystkim,

Wiem, wiem, bardzo dawno się do Was nie odzywałem i może myślicie, że nie pracuję. Nic bardziej mylnego – pracuję, i to intensywnie, jak zwykle. Wyobraźcie sobie, że ostatnio chodzimy z Asią do szkół i przedszkoli, gdzie pokazujemy moją pracę oraz inne sfery funkcjonowania osób niewidomych. Właśnie wczoraj wracaliśmy z takich zajęć z dalekiego Dziekanowa Leśnego. Zajęcia były niezmiennie udane, a dzieci zainteresowane i sympatyczne, ale za to podróż trwała około półtorej godziny. Najpierw dość długa droga autobusem do metra, a potem jeszcze dłużej metrem do domu. Właśnie w autobusie Asia zajęła podwójne siedzenie. Nie myślcie, że ona jest tak obszerna, że aż dwóch siedzeń potrzebuje. Dla niej wystarczy jedno. Drugie pozostało puste, bo obok niego na ziemi ja siedziałem. Pewien pan o nieco chwiejnym chodzie, mało świeżym zapachu i bełkotliwej dykcji koniecznie chciał usiąść obok Asi na tym pustym siedzeniu. Wtedy Asia zaczęła go prosić, żeby poszedł w inne miejsce, bo tu jest pies, bo to pies przewodnik, bo nie można go głaskać…. no sami wiecie. Do pana niestety informacje docierały opornie i upierał się przy swoim. W pewnym momencie powiedział nawet: „Ale on jest przecież na pewno towarzyski”. Tak drogi Panie, ja bym się może ucieszył, gdyby pan mnie zaczął głaskać, jednak proszę, drodzy przechodnie i współpasażerowie, nie utrudniajcie mi pracy. Jestem uczony ignorowania rozproszeń, ale jestem żywą istotą i bywa, że moja radość życia i chęć nawiązywania kontaktów towarzyskich staje się silniejsza ode mnie. Wtedy mój profesjonalizm zostaje wystawiony na poważną próbę, a przecież chciałbym pracować jak najlepiej i jak najskuteczniej Asi pomagać. Apeluję więc do Was. Pomóżcie mi dobrze pomagać i nie narażajcie na pokusy.

Merdam przyjaźnie i energicznie

Blues profesjonalista

Opublikowano Zejdźmy na psy | Otagowano , , , , , | Dodaj komentarz

Pani X właśnie wisi

Dziś spotkała mnie przekomiczna sytuacja, która gdyby ją wyrwać z kontekstu, mogłaby zabrzmieć tragicznie lub przynajmniej sugerować, że mamy do czynienia z jakimś thrillerem. Najpierw jednak przytoczę dialog, a potem powiem, gdzie go usłyszałam:

  • Emilko, czy pani X może przyjść do mnie teraz?
  • – Nie, nie może, bo pani X teraz wisi.
  • Gdyby nie fakt, że znajdowałam się w przychodni rehabilitacyjnej, doznałabym szoku. Tam jednak to zdanie było jak najbardziej zrozumiałe. Pewnie pani X miała ćwiczenia na podwieszkach, w związku z czym jej ręce lub nogi zostały podwieszone. Mogła też mieć akurat zabieg zwany relaksem. Polega to na tym, że w pozycji na plecach, z nogami podniesionymi do góry pod kątem mniej więcej prostym i ze zgiętymi kolanami ma się podwieszony odcinek lędźwiowy kręgosłupa i jeszcze dodatkowo łydki, żeby nogi były w takiej pozycji, jakbyśmy leżąc na plecach opierali je o krzesło. Ot takie branżowe językowe smaczki.
Opublikowano Dzień za dniem | Dodaj komentarz

Czy można swoim zachowaniem prowokować dyskryminację?

Czytam na FB wpisy różnych znajomych osób z niepełnosprawnościami. Widzę wyraźnie, że są takie osoby, które doświadczają różnych przykrych sytuacji częściej niż inne, a na pewno częściej niż ja. Może być tak, że tylko niektórzy o sytuacjach przykrych piszą, a inni pomijają je milczeniem. Mówię oczywiście o sytuacjach, gdy ludzie są dyskryminowani albo doznają innych przykrości z powodu niepełnosprawności. Kolejna możliwość jest taka, że ci, którzy mają takich sytuacji mniej, podchodzą do rzeczywistości z większym dystansem i mniej się różnymi sprawami przejmują. A może wreszcie jest tak, że ktoś swoim zachowaniem prowokuje złe traktowanie siebie. Nie wiem co prawda, jakie zachowania mogą złe traktowanie prowokować, ale może rzeczywiście tak jest.

W każdym razie na moim blogu staram się opisywać nie tylko osoby dziwne i trudne zachowania, lecz także a może przede wszystkim te pozytywne.

Opublikowano Przemyślenia | Otagowano , , , | Dodaj komentarz

Bo ten tramwaj taki niegadatliwy dzisiaj…

Jechałam wczoraj do pracy tramwajem, jak zwykle ostatnio. Tramwaj był niskopodłogowy, co mi się spodobało, bo na liniach 15 i 35 najczęściej wysokie jeżdżą. Wsiadłam więc sobie wygodnie jak dama, usadowiłam swoje cztery litery na miejscu obok pierwszych drzwi, posadziłam psa i jadę. Niestety do sielanki brakowało oznajmiania przystanków. Cóż, nie można mieć wszystkiego. Na jednym z przystanków zapytałam, jak się nazywa, żeby złapać orientację na trasie. Na moje pytanie otworzyła się kabina motorniczego i miły męski głos oznajmił nazwę przystanku. Podziękowałam pięknie i usłyszałam pytanie, na jakim przystanku chcę wysiąść. Odpowiedziałam, że na Bitwy Warszawskiej, a na to motorniczy: „To będę miał na uwadze, bo ten tramwaj taki niegadatliwy jest dzisiaj”. W końcu jednak wysiadłam bez podpowiedzi, bo już pilnowałam przystanków. Tak czy siak sytuacja była bardzo miła, a życzliwość motorniczego wprawiła mnie w dobry humor.

Opublikowano Dzień za dniem | Otagowano , , , | Dodaj komentarz